Po wyjściu Akane, Itachi nareszcie został sam. Nie lubił kiedy ktoś
naruszał jego spokój, dlatego samotność jak najbardziej mu odpowiadała.
Przez jakiś czas leżał nieruchomo na posłaniu nie mogąc się ruszyć.
Rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdował. Był to nieduży
pokój, skąpany w półmroku, gdzie jedyne źródło światła stanowiły dwie
pochodnie palące się po obu stronach komnaty. Oprócz łóżka, w pokoju
znajdowała się również niewielka komoda, stojąca w prawym rogu
pomieszczenia, oraz zawieszona nad nią półka. Niedaleko drzwi stał
niski, kwadratowy stolik, na którym umieszczono stos białych ręczników.
Było to jedyne wyposażenie pomieszczenia. Spoczywając w absolutnej
ciszy, powróciła do niego nie tylko odbyta rozmowa z brunetką, ale także
wspomnienia dotyczące jego ukochanego, młodszego brata, którego jako
jedynego zostawił przy życiu, dokonując mordu na całym swoim klanie. - Sasuke… Czy naprawdę twoje serce zostało całkowite pochłonięte przez mrok i chęć zemsty? – zapytał w myślach. - Jeśli taka jest prawda… co chcesz przez to osiągnąć? – zastanawiał
się. Po raz pierwszy od bardzo dawna w jego myślach pojawiły się
wątpliwości. Nie wiedział jak ma postąpić ani jaką decyzję podjąć w
sytuacji w jakiej się obecnie znalazł. To było jak wybór pomiędzy młotem
a kowadłem. Nie chciał po raz wtórny stawać do walki przeciwko Sasuke.
Pomimo wszystkich złych rzeczy jakich dopuścił się jego brat, kochał go i
zawsze będzie. To nie ulegało wątpliwości. Jednak skoro nie mógł wrócić
z powrotem na tamten świat, to czy będzie w stanie bezczynnie stać i
patrzeć jak wszystko co kochał, szanował i starał się chronić zostaje
doszczętnie zniszczone i staje się niczym? Wiedział, że Sasuke chce
zniszczyć Konohę, lecz nigdy nie przypuszczał, że może być świadkiem
tego zdarzenia. Kochał swoją rodzinną wioskę i to dla niej poświęcił
całe swoje szczęście, zostając jednocześnie skazanym na wieczną tułaczkę
po świecie z przylepioną etykietką seryjnego mordercy. Jego natura
pacyfisty nie pozwalała mu w owej sytuacji biernie obserwować tok
wydarzeń. Pewna część jego duszy chciała działać w słusznym celu jakim
była obrona pokoju. Jako dziecko doświadczył już przykrych skutków wojny
i związanej z nią okrucieństw. Kiedyś przyrzekł sobie, że zrobi
wszystko co w jego mocy, by nie doszło do kolejnego rozlewu krwi.
Sprzeczne uczucia targały jego sercem, umysłem i duszą tak bardzo, że
nie mógł dłużej pozostać w bezruchu. Spróbował się poruszyć, lecz jego
ciało nadal było w znacznym stopniu zesztywniałe. Jakimś cudem udało mu
się usiąść i następnie zsunąć z posłania. Chwiejnym krokiem, trzymając
się ściany dotarł do drzwi. Chciał dowiedzieć się gdzie się właściwie
znajduje i odszukać kobietę, która była odpowiedzialna za jego powrót do
życia. Zdołał przekroczyć próg pokoju, lecz kilka niezdarnych kroków
dalej stracił kontrolę, nad nie do końca jeszcze sprawnymi kończynami i
upadł bezwładnie na ziemię. W duchu przeklinał siebie za swoją
niezdarność. Starał się podnieść, niestety z marnym skutkiem. Ciało
odmawiało mu posłuszeństwa, miał wrażenie jakby musiał na nowo uczyć się
podstawowych funkcji życiowych. Po nieudanych próbach podniesienia się
na równe nogi, stracił wszelkie siły jakie zdążyły się zregenerować w
jego mięśniach. Spoczywając na ziemi czuł chłód bijący od skalnego
podłoża, który zaczął przenikać w jego sylwetkę. Teraz pozostawało
jedynie czekać na czyjąś pomoc, gdyż o własnych siłach nie miał nawet co
marzyć. Po upływie nieokreślonego czasu usłyszał w oddali strzępki
czyjejś rozmowy. Jednak osoby prowadzące dialog były zbyt daleko, by
mógł usłyszeć temat ich konwersacji. Aczkolwiek był pewien, że są to
kobiety. Chwilę później, rozległ się dźwięk czyichś kroków, których echo
niosło się wzdłuż ciemnego korytarza. Itachi zastanawiał się kogo za
chwilę spotka, w głębi duszy mając nadzieję, że tym kimś okaże się
Kuroihana. Widocznie los sprzyjał mężczyźnie, gdyż kilka sekund później
jego oczom ukazała się smukła sylwetka Akane. Dziewczyna przemierzała
korytarz wolnym krokiem, lecz gdy spostrzegła go leżącego bezwładnie na
ziemi, natychmiast do niego podbiegła.
- Itachi- san! Nic ci się nie stało? Dlaczego wyszedłeś z pokoju
skoro twoje ciało jeszcze nie wydobrzało? – zadała mu pytanie, ale nie
dostała na nie odpowiedzi, co niespecjalnie ją zdziwiło. – Pozwól, że
pomogę ci wstać. – dziewczyna wiedziała, że sam nie da sobie rady, ale
wolała spytać czy życzy sobie jej pomocy. Nigdy nie wiadomo jak mógłby
zareagować, a wolała nie ryzykować urażoną męską dumą. Tym razem
uzyskała odpowiedź w postaci lekkiego kiwnięcia głową. Akane przykucnęła
przy mężczyźnie i najostrożniej jak potrafiła, pomogła mu wstać. Itachi
był nieco zażenowany całą sytuacją. Nigdy nie potrzebował czyjejś
pomocy, a już na pewno nie w takim przypadku. Zarzucił jej prawe
przedramię na szyję. Delikatna skóra kobiety, była przyjemnie ciepła, w
porównaniu z jego zimnymi dłońmi. Niewielka odległość jaka dzieliła ich
sylwetki sprawiła, że Uchiha poczuł również słodki zapach jej jedwabnych
włosów, pachnących piwonią.
- Trzymaj się mnie, dobrze Itachi – san? – Po raz kolejny przytaknął
skinieniem głowy. Po sposobie w jaki się do niego zwracała uznał, że
Kuroihana jest miłą osobą. Podobało mu się to, że dziewczyna używa formy
grzecznościowej wymawiając jego imię. Gdyby nie był na nią zły, za to,
że go wskrzesiła, ośmielił by się nawet pomyśleć, iż to anioł, nie
kobieta. Kunoichi zaprowadziła go z powrotem do pokoju i posadziła na
łóżku.
- Staraj się nie przemęczać, dopóki nie wrócą ci siły, dobrze? –
poprosiła, po czym skierowała kroki do wyjścia. W momencie, gdy miała
już wyjść Itachi odezwał się:
- Mógłbym cię o coś zapytać? – Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
- Oczywiście. – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – o co chcesz mnie zapytać? – spytała, siadając obok chłopaka.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz