czwartek, 22 października 2015

Rozdział 11: Kolejny gość...

Dzięki zawrotnej prędkości lotu ptaka, niespełna kwadrans później byli już na miejscu. Zaraz po wylądowaniu,  Seiko zaopiekowała się Shinani. Zabrała ją do jej sypialni, by tam opatrzyć jej rany. Natomiast, Akane zwróciła się do Itachiego:
- Itachi – san, pozwól, że zajmę się twoją ręką. – bardziej oznajmiła, niż poprosiła.
- Poradzę sobie, to nic takiego. – odpowiedział, spoglądając na ranę.
- Nie wątpię, jednak…- zaczęła, podchodząc do mężczyzny i łapiąc go za przedramię dokończyła: – ta rana powstała przeze mnie. Nie chcę by ktokolwiek płacił za moje błędy i słabości…- nie mówiąc nic więcej, pociągnęła Uchihe za sobą, zmierzając w stronę jego pokoju. Shinobi nie wiedząc co miałby na to odpowiedzieć, postanowił po prostu podążać za kunoichi.- Za chwilę wracam, idę po apteczkę. – oznajmiła, zostawiając go samego. Nie minęły dwie minuty, a dziewczyna była już z powrotem.
- Usiądź. – poprosiła, wskazując na łóżko. Gdy Uchiha wykonał jej polecenie. Akane usiadła obok niego, mówiąc:
- Pokaż mi proszę, swoją dłoń. – Itachi, wyciągnął w jej stronę ranną rękę. Delikatnie obejrzała jego zranienie. Nie widząc nic niepokojącego, przeszła do dezynfekcji.
- Z góry przepraszam, ale może trochę zaboleć. – oznajmiła, polewając gazę  wodą destylowaną. Następnie, przyłożyła opatrunek do skaleczenia i ostrożnie usunęła spływające stróżki krwi, razem z tworzącym się zakrzepem. Shinobi, milczał, lecz w wielkim skupieniu, przyglądał się pracy kobiety. Obserwował zwinne ruchy, jej drobnych, delikatnych rąk, bandażujących jego dłoń.
- Gotowe. – powiedziała, wiążąc końcówki bandaża.
- Dlaczego, to robisz? – zapytał. Kuroihana, zaskoczona jego pytaniem podniosła na niego wzrok.
- Przecież ci powiedziałam… nie chcę, byś odpowiadał za moje błędy. – powtórzyła.
- Gdybym cię wtedy nie obronił, już byś nie żyła.
- Pewnie masz rację, dlatego…dziękuję. – przytaknęła, po czym z lekkim wahaniem, pochyliła się nieznacznie w jego stronę i subtelnie pocałowała go w policzek. Przez chwilę, na twarzy Itachi’ego malowało się niekryte zaskoczenie. Znajdował się w całkowitym osłupieniu, jednak kilka sekund później na powrót przebrał swoją zwyczajną, niewzruszoną maskę pokerzysty. Starał się nie okazywać zaskoczenia w jakie wprawił go ten gest, niemniej targały nim dziwne, jak dotąd nie za dobrze znane mu uczucia. Nie wiedział co ma o tym sądzić, ani co w takiej sytuacji zrobić. Gdyby potrafił, pewnie zaczerwieniłby się po sam czubek głowy.
- Potraktuj to jako częściowa spłata długu, za uratowanie mi życia. Następnym razem, to ja będą tą, która uratuje ciebie. – oznajmiła, uśmiechając się do niego. Po chwili, usłyszeli pukanie do drzwi. Akane odwróciła ku nim głowę, wołając:
- Proszę! – sekundę później, w progu stanęła Sachiko.
- Akane – chan, przepraszam, że przeszkadzam, ale Kaede – san kazała mi ciebie zawołać. -
- Coś się stało?
- Nie, po prostu jak to ona powiedziała: ” Mam dość pilnowania trupa!”. – zacytowała brązowowłosa. Kuroihane, jakby olśniło, przypomniała sobie o ciele Nagato, które Megumi i Shinani zdołały odnaleźć, zanim zostały zaatakowane.
- Dobrze już idę. – odpowiedziała, jednocześnie wstając z miejsca. Zanim jednak wyszła, odezwała się jeszcze do Itachiego:
- Później, do ciebie zajrzę, by zmienić ci opatrunek. – mężczyzna skinął potakująco głową, a ona wyszła razem z Amagawą.
***
Razem z młodą jashinistką, weszła do pokoju oddalonego o kilka metrów. Przekraczając próg pomieszczenia, zobaczyła chodzącą, w tę i z powrotem Kaede. Na ich widok dziewczyna przystanęła i zakładając ręce na piersi powiedziała:
- No w końcu! Już myślałam, że przyjdzie skisnąć mi w tym pokoju, razem z tym trupem! – wskazała na ciało Nagato, spoczywające na łóżku.
- Spokojnie, przecież się nie pali. – odparła czarnowłosa, jednocześnie podchodząc do ciała mężczyzny.- Jeśli chcesz się na coś przydać, to przynieś mi proszę potrzebny zwój. – poprosiła, zwracając się do Miyajimy. Kunoichi zrobiła kwaśną minę, lecz bez słowa udała się po potrzebny przedmiot. Gdy wróciła, podała go liderce. Akane, otrzymawszy zwój z odpowiednią pieczęcią rozwinęła go i położyła na podłodze.
- Połóżcie go tutaj. – poleciła. Kaede i Sachiko, posłusznie wykonały polecenie. Kiedy to zrobiły, Kuroihana przykucnęła przy zwłokach mężczyzny, delikatnie kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Zamknęła oczy i skupiła się na przepływie własnej chakry. Gdy odnalazła swoje wewnętrzne źródło siły, część tej energii skierowała ku martwemu ciału. Po raz kolejny, poczuła jak część jej samej, ją opuszcza. Amagawa i Kaede patrzyły jak zaczarowane, na to co się dzieje z nieboszczykiem.  Energia przepływająca przez niego, dosłownie go odnawiając. Miejsca naruszone rozkładem, wróciły do nienaruszonego stanu zza życia. Był to niesamowity widok. Obie zastanawiały się skąd Akane posiada, tak imponujące i z pewnością zakazane techniki.  Gdy zakończyła technikę, chciała się podnieść, lecz poniekąd uniemożliwił jej to silny zawrót głowy. Tak jak za pierwszym razem, aczkolwiek silniejszy. Cały pokój zawirował jej przed oczyma, jak gdyby znalazła się na rozpędzonej do maksimum prędkości karuzeli.  Stanęła na nogach, robiąc dwa chwiejne kroki w tył, tym samym starając się utrzymać równowagę. Sachiko widząc, że z przyjaciółką dzieje się coś niedobrego, natychmiast do niej podbiegła. Schwyciła ją pod ramę, jednocześnie chroniąc ją przed upadkiem.
- Wszystko w porządku? – zapytała, niespokojnie marszcząc brwi. Wykonanie tej techniki po raz drugi w tak krótkim czasie, musiało być niebezpieczne. Dziewczyna martwiła się o Akane, zastanawiając się nad poważnymi skutkami ubocznymi tego jutsu.
- Tak. Po prostu trochę kręci mi się w głowie. – odparła, uśmiechając się blado.
- Powinnaś odpocząć, – stwierdziła młoda kunoichi, sadzając Kuroihane na posłaniu.
- Nic mi nie jest. – broniła się czarnowłosa.
- Mała ma rację, lepiej odpocznij. Martwa na nic się nam nie przydasz. – stwierdziła oschle Miyajima.
- Kaede! -warknęła Sachiko. – Jeszcze jedno słowo, a odetnę ci ten zakuty, durny, łeb! -uniosła się, patrząc na nią wrogo.
- Sachiko….- Akane dotknęła jej ramienia, starając się ją uspokoić.
- Kaede, ma rację…pójdę się położyć. Niech któraś z was go popilnuje, zawołajcie mnie jeśli się obudzi. – oznajmiła, wolnym krokiem zmierzając do drzwi.
- Poradzisz sobie, czy cię odprowadzić? – zapytała Amagawa.
- Dziękuję, dam sobie radę. – odpowiedziała i wyszła z sypialni.
- To która z nas stoi na warcie? – zapytała jashinistka, po wyjściu liderki.
- Na mnie nie licz. Dość się tu nasiedziałam. – mruknęła starsza kunoichi zostawiając swoją rozmówczynię samą z nieprzytomnym shinobi.
CDN