wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 12: "Ucieczka"

Będąc ponownie w samotności, Itachi odzyskawszy wszelkie siły, postanowił udać się na mały spacer. Chciał zaznajomić się z okolicą. Wiedział już, że znajduje się dość wysoko w górach, ulokowanych w kraju wody. Lecz chciał dowiedzieć się czegoś więcej.  Nastawał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi, była to idealna pora na dokładniejsze rozeznanie swojej lokalizacji. Bezszelestnie wymknął się z wnętrza jaskini, by po chwili namysłu, ruszyć w dół, górskim szlakiem.  Zatrzymał się dopiero u podnóża gór. Rozejrzał się po otoczeniu, przywołując swój sharingan. Wszystko zgadzało się z tym, co zdążył ustalić już podczas lotu. Nie chcąc rzucać się niepotrzebnie w oczy, zboczył z trasy i pod osłoną nocy, zamierzał dokładnie zlokalizować swoje położenie. Pomyślał nawet, że być może uda mu się znaleźć wioskę mgły. Przemierzając okolice, mimowolnie powróciły do niego wydarzenia minionego dnia. Przeanalizował wszystkie wydarzenia w swojej głowie, stwierdzając w myślach, iż wiele się dzisiaj wydarzyło. Nie wiedząc czemu, niespodziewanie w jego myślach pojawiła się Kuroihana. Przypomniał sobie niedawno zaistniałą sytuację i subtelny dotyk jej ust na jego poliku. W roztargnieniu, dotknął zdrową dłonią miejsca, na którym został złożony pocałunek. - Co się ze mną dzieje? - zapytał siebie w myślach, uświadamiając sobie, co właśnie zrobił. Czuł, jak na to wspomnienie, na jego twarzy pojawia się lekki rumieniec. Szybko jednak powrócił do rzeczywistości, opuścił rękę i ruszył dalej przed siebie. Zanim całkowicie odciął się od własnych myśli, przeszło mu przez głowę, że tak niewiele wie o tej kobiecie. Nic, poza jej imieniem i nazwiskiem. Fakt ten, sprawiał, iż zaczęła go intrygować. Co dziwniejsze stwierdził, że chciałby móc ją lepiej poznać.
***
Obudziła się z głębokiego snu, przecierając oczy ręką. Zaspana spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Gdy zobaczyła, która jest godzina, niemal zerwała się z łóżka. – Z decydowanie za długo spałam. – stwierdziła, ziewając przeciągle. Nie ociągając się dłużej, wyszła ze swojej sypialni. Postanowiła sprawdzić co z ich nowym gościem. W drodze do jego pokoju zastanawiała się, czy ktoś został, by popilnować mężczyznę tak, jak o to prosiła. Akane, obawiała się, że nikt tego nie zrobił, a w rezultacie sprawy mogły przybrać niekorzystny obrót. Z kolei, przyszło jej do głowy, że dziewczyny posłuchały jej prośby i teraz Kaede albo Sachiko, maltretują biednego Nagato. Na samą myśl o tym, przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Miała tylko nadzieję, że żadna z tych opcji nie okaże się prawdziwa. Przystanęła naprzeciw odpowiednich drzwi i z obawą nacisnęła na klamkę. Uchyliwszy lekko drzwi, zobaczyła, że jej przyjaciółka nieco znudzona, siedzi na podłodze i z sentymentem poleruje ostrze swojej broni. Pośpiesznie spojrzała w stronę łóżka, ku własnej uldze stwierdziła, że shinobi w dalszym ciągu, cały i zdrowy spoczywa na posłaniu. Wyglądało na to, że jeszcze się nie obudził.
- O, Akane – chan! Lepiej się już czujesz? – zapytała brązowowłosa, zauważając jej obecność.
- Tak, już mi lepiej. – odparła tamta. – Nie obudził się jeszcze?
- Nie, nic się nie zmieniło. Dalej śpi jak zabity. – zachichotała, słysząc sens własnych słów.
- Rozumiem. Czy możesz tu jeszcze trochę posiedzieć i go poobserwować? – zapytała Kuroihana.
- Trochę mi się nudzi, ale jeśli mnie o to prosisz, to jasne. – odparła z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dzięki. Gdyby coś się zmieniło, zawołaj mnie, będę w pobliżu.
- Tak, tak. Pamiętam. – odpowiedziała jahinistka. – Akane, skinęła potakującą głową, po czym zamknęła drzwi i udała się do kolejnych, znajdujących się po przeciwnej stronie. Zapukała, by po chwili usłyszeć ciche:
- Proszę. – uzyskując pozwolenie, weszła do środka.
- Akane – san! – zawołała Shinani na widok swojej przyjaciółki. – Co cię do mnie sprowadza?
- Przyszłam sprawdzić, jak się czujesz. Wszystko w porządku? – wyjaśniła.
- Tak, wszystko dobrze. Seiko – san, natychmiast zajęła się moją raną, więc myślę, że najdalej za kilka dni wszystko wróci do normy. – oznajmiła.
- Dobrze to słyszeć. A co z Megumi?
- Z Megumi? Wszystko w porządku, tylko cały czas narzeka, że teraz jest tu uziemiona i nie może się przez to nigdzie ruszyć. Ale to chyba u niej normalne, więc nie mamy za bardzo  czym się przejmować.
- To prawda. – zgodziła się czarnowłosa i obie po chwili wybuchnęły głośnym chichotem. Gdy się uspokoiły, Shinani zapytała:
- A co z naszym nowym gościem?
- Jak na razie bez zmian.
- A co jeśli się nie obudzi? – zapytała z obawą zielonowłosa.
- Spokojnie, o to nie musimy się martwić. Jestem pewna, że niedługo się ocknie, wygląda na to, że potrzebuje więcej czasu niż Uchiha.
- Skoro tak mówisz…
- Jeśli coś się zmieni z pewnością cię o tym powiadomię. – zapewniła ją Akane. Na co Ishimura skinęła głową.
- Będę niedługo przygotowywała kolację. Na co masz ochotę? – zapytała, przed wyjściem.
- Wszystko mi jedno, cokolwiek przygotujesz z pewnością będzie pyszne.
- Przesadzasz…- stwierdziła czarnowłosa, po czym dodała na odchodnym: – Wypoczywaj, gdy posiłek będzie gotowy, przyniosę ci go, dobrze?
- Ok. – Shinani, zgodziła się z uśmiechem. Akane, zamknęła za sobą drzwi, przypomniawszy sobie, o jeszcze jednej sprawie, którą miała do zrobienia. Dotarłszy do kolejnego pokoju, ponownie zapukała w drewniane drzwi. Gdy odpowiedziała jej cisza, pomyślała, że Uchiha zasnął. Nie chciała mu przeszkadzać, ale kobieca intuicja podpowiadała jej, że coś jest nie tak. Postanowiła zapukać ponownie, jednocześnie mówiąc:
- Itachi – san, tu Akane. Przyszłam ci zmienić opatrunek. Mogę wejść, czy mam przyjść później? – kiedy i tym razem, odpowiedziała jej głucha cisza, zaniepokoiła się już nie na żarty. Mimo wszystko, zaryzykowała i weszła do środka. Z zaskoczeniem stwierdziła, że w pokoju nikogo nie ma. Przez moment stała po środku pomieszczenia, jak posąg, zastanawiając się gdzie też mógł się podziać. W prawdzie nie musiał się nikomu tłumaczyć, po co i dokąd idzie. Przerażała ją myśl, iż ją okłamał i teraz pod osłoną nocy zamierzał odnaleźć i przyłączyć się do swojego brata. Momentalnie, ze strachu jej żołądek zwinął się w ciasny supeł. Zacisnęła dłonie w pięści, by ukryć ich drżenie. Zagryzła niespokojnie wargi, kompletnie nie wiedząc co ma w takiej sytuacji zrobić. Rozważała udać się na jego poszukiwania, ale zważając na to, że było już ciemno i nie wiedziała kiedy dokładnie zniknął, jej szanse na jego odnalezienie były nikłe. Poza tym nie mogła teraz wyjść, lada moment ze snu mógł zbudzić się Nagato, a gdyby jej wtedy nie było, Bóg jeden wie co by się tu działo. – Niech, to ku**a jasny szlag trafi! – warknęła, wściekła w myślach. Nerwowym krokiem wyszła z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.
- Coś się stało? – zapytała Seiko, widząc zdenerwowaną Akane.
- Widziałaś może gdzieś pana Uchihe? – zapytała czarnowłosa, z trudem wypowiadając słowa, przez zaciśnięte szczęki.
- N-nie…- odparła z namysłem Miwa. – Co się dzieje? – dodała, po chwili.
- Nic, po prostu gdzieś zniknął i nie mam pojęcia gdzie. Boję się, że nas wykiwał…- wyjaśniła nadal niespokojna Kuroihana.
- Uspokój się, może zwyczajnie poszedł się przewietrzyć? – stwierdziła kunoichi.
- Naprawdę w to wierzysz? Co jeśli właśnie jest w drodze, aby nas wydać? – pytała z niepokojem.
- Nie mam żadnej pewności… Jednak, czy aby przypadkiem nie mówił ci, że się zgodzi nam pomóc?
- To prawda… jednak skąd mam wiedzieć, że nie było to kłamstwem?
- Nie wiem… nie trać spokoju, w trudnych sytuacjach tylko on może nas uratować.
- Masz rację…- Akane zgodziła się ze swoją rozmówczynią i uspokoiła się nieco, biorąc głęboki oddech. – W takim razie, doradź mi co mam teraz zrobić? – spytała.
- Myślę, że nie ma lepszego wyjścia, niż zwyczajnie poczekać. Nie ma sensu go szukać, bo to nic nie da.
- Może i masz rację, ale nie potrafię siedzieć bezczynnie!
- Uspokój się. Poczekajmy z tym do jutra, jeśli do tego czasu się nie pojawi, to dopiero wtedy zaczniemy się tym przejmować. – Akane nic nie odpowiedziała, tylko ponownie ciężko westchnęła, masując pulsującą skroń.
- Idę przygotować kolację. – oznajmiła i ruszyła w stronę pomieszczenia, które pełniło rolę kuchni. Musiała czymś zając ręce i umysł, w przeciwnym razie czuła, że dostanie szału. Minęła niecała godzina, gdy posiłek był już gotowy. Czarnowłosa przygotowała dla każdego miseczkę Oyakodonu( prościej mówiąc: miseczka ryżu z mięsem z kurczaka, cebulą i jajkiem.) Położywszy, naczynia na drewnianej tacce, postanowiła zanieść każdemu posiłek.  Megumi i Shinani nie bardzo mogły się teraz ruszać, więc nie chcąc robić im przykrości, zrezygnowała ze wspólnej kolacji. Stanęła przed wejściem do pokoju Miyajimy i zawołała:
- Kaede! – po chwili drzwi lekko skrzypnęły i w progu ukazała się kunoichi we własnej osobie. Kuroihana, nie czekając aż zacznie marudzić, wyciągnęła w jej stronę tackę. Dziewczyna patrzyła na nią przez chwilę zdziwiona, po czym sięgnęła po smakowicie pachnące danie.
- Dzięki. – powiedziała i ponownie zamknęła się w swojej sypialni. Następnie poszła do Ishimury. Dziewczyna widząc przyjaciółkę uśmiechnęła się i podziękowała za posiłek. Tak samo było z Megumi, która unieruchomiona siedziała na fotelu z nogą owiniętą ciasno bandażami. Akane przywitała się z nią. Zapytała blondynkę jak się czuje. Uzyskawszy odpowiedź, że nie jest źle, ale strasznie się jej nudzi. Wręczyła jej jedzenie i udała się do jashinistki. Biedna Sachiko była tak znudzona pilnowaniem wciąż nieprzytomnego Nagato, że sama usnęła. W pokoju zastała też Miwe.
- Sachiko, najwyraźniej wykończyło powierzone jej zadanie. – stwierdziła nieco rozbawiona Seiko.
- Masz rację, wygląda tak słodko jak śpi. – Akene zaśmiała się krótko, przyznając jej rację. Amagawa siedziała oparta o ścianę, z głową przechyloną na prawe ramię, Śpiąc rozchyliła nieco usta, a nogi wyciągnęła prosto przed siebie. Wyglądała jak aniołek, do którego było jej więcej niż daleko.
- Taa, niesamowite jak pozory mogą mylić. – dodała po chwili Seiko. – na co czarnowłosa skinęła potakująco głową.
- Mam ją obudzić? – zapytała, po chwili.
- Rób jak uważasz. – odparła tamta.
- W przeciwnym razie jedzenie jej wystygnie…- stwierdziła i usadowiwszy się na podłodze obok dziewczyny, potrząsnęła ją lekko za ramię. Sachiko, podskoczyła, gwałtownie zrywając się z miejsca.
- Spokojnie, to tylko my. – uspokoiła ją Akane.
- Uff, a już myślałam, że to on. – odetchnęła z ulgą wskazując na spoczywającego opodal Nagato.
- Trzymaj. – liderka, wręczyła jej naczynie z posiłkiem.
- Ah, dziękuję! Itadakimasu!(smacznego!) – powiedziała, natychmiast zabierając się za jedzenie. Akane i Seiko poszły w jej ślady, w trójkę cieszyły się wspólną kolacją. Pomiędzy kolejnymi kęsami, dyskutowały trochę o przeżyciach z minionego dnia. Niespodziewanie Kuroihana wymsknęło się pytanie, dotyczące powrotu Uchihy.
- Co?! Jak to zniknął?! – wykrzyknęła zaskoczona Sachiko, o mało nie udławiając się przeżuwaną porcją ryżu.
- To co słyszałaś. – powiedziała żałując, że palnęła to przy niej, tak bez zastanowienia.
- Mówiłam ci, żebyś nie ufała ludziom z tego klanu! – burknęła z pełną buzią Amagawa.
- Jesteś strasznie uprzedzona. – odpowiedziała Akane wskazując na nią pałeczką.
- I wygląda na to, że słusznie! – ciągnęła dalej.
- Zostawmy osądy na później, zgoda? – wtrąciła się Miwa. W końcu nie wiemy dokąd poszedł i dlaczego. Może po prostu potrzebował chwili samotności? W końcu nie na co dzień się zmartwychwstaje i spotyka dawnego brata. – dodała.
- Seiko – san, ma rację. – zgodziła się Akane.
- Może i tak… ale jeśli by tak było, to dlaczego ci nic nie powiedział, że gdzieś wychodzi? – zapytała Sachiko.
- Sachiko… to wolny człowiek, nie musi pytać mnie o pozwolenie… – skrzywiła się. Po tych słowach cała trójka, usłyszała skrzypniecie wejściowych drzwi, które oznajmiły czyjeś przybycie.
CDN

czwartek, 22 października 2015

Rozdział 11: Kolejny gość...

Dzięki zawrotnej prędkości lotu ptaka, niespełna kwadrans później byli już na miejscu. Zaraz po wylądowaniu,  Seiko zaopiekowała się Shinani. Zabrała ją do jej sypialni, by tam opatrzyć jej rany. Natomiast, Akane zwróciła się do Itachiego:
- Itachi – san, pozwól, że zajmę się twoją ręką. – bardziej oznajmiła, niż poprosiła.
- Poradzę sobie, to nic takiego. – odpowiedział, spoglądając na ranę.
- Nie wątpię, jednak…- zaczęła, podchodząc do mężczyzny i łapiąc go za przedramię dokończyła: – ta rana powstała przeze mnie. Nie chcę by ktokolwiek płacił za moje błędy i słabości…- nie mówiąc nic więcej, pociągnęła Uchihe za sobą, zmierzając w stronę jego pokoju. Shinobi nie wiedząc co miałby na to odpowiedzieć, postanowił po prostu podążać za kunoichi.- Za chwilę wracam, idę po apteczkę. – oznajmiła, zostawiając go samego. Nie minęły dwie minuty, a dziewczyna była już z powrotem.
- Usiądź. – poprosiła, wskazując na łóżko. Gdy Uchiha wykonał jej polecenie. Akane usiadła obok niego, mówiąc:
- Pokaż mi proszę, swoją dłoń. – Itachi, wyciągnął w jej stronę ranną rękę. Delikatnie obejrzała jego zranienie. Nie widząc nic niepokojącego, przeszła do dezynfekcji.
- Z góry przepraszam, ale może trochę zaboleć. – oznajmiła, polewając gazę  wodą destylowaną. Następnie, przyłożyła opatrunek do skaleczenia i ostrożnie usunęła spływające stróżki krwi, razem z tworzącym się zakrzepem. Shinobi, milczał, lecz w wielkim skupieniu, przyglądał się pracy kobiety. Obserwował zwinne ruchy, jej drobnych, delikatnych rąk, bandażujących jego dłoń.
- Gotowe. – powiedziała, wiążąc końcówki bandaża.
- Dlaczego, to robisz? – zapytał. Kuroihana, zaskoczona jego pytaniem podniosła na niego wzrok.
- Przecież ci powiedziałam… nie chcę, byś odpowiadał za moje błędy. – powtórzyła.
- Gdybym cię wtedy nie obronił, już byś nie żyła.
- Pewnie masz rację, dlatego…dziękuję. – przytaknęła, po czym z lekkim wahaniem, pochyliła się nieznacznie w jego stronę i subtelnie pocałowała go w policzek. Przez chwilę, na twarzy Itachi’ego malowało się niekryte zaskoczenie. Znajdował się w całkowitym osłupieniu, jednak kilka sekund później na powrót przebrał swoją zwyczajną, niewzruszoną maskę pokerzysty. Starał się nie okazywać zaskoczenia w jakie wprawił go ten gest, niemniej targały nim dziwne, jak dotąd nie za dobrze znane mu uczucia. Nie wiedział co ma o tym sądzić, ani co w takiej sytuacji zrobić. Gdyby potrafił, pewnie zaczerwieniłby się po sam czubek głowy.
- Potraktuj to jako częściowa spłata długu, za uratowanie mi życia. Następnym razem, to ja będą tą, która uratuje ciebie. – oznajmiła, uśmiechając się do niego. Po chwili, usłyszeli pukanie do drzwi. Akane odwróciła ku nim głowę, wołając:
- Proszę! – sekundę później, w progu stanęła Sachiko.
- Akane – chan, przepraszam, że przeszkadzam, ale Kaede – san kazała mi ciebie zawołać. -
- Coś się stało?
- Nie, po prostu jak to ona powiedziała: ” Mam dość pilnowania trupa!”. – zacytowała brązowowłosa. Kuroihane, jakby olśniło, przypomniała sobie o ciele Nagato, które Megumi i Shinani zdołały odnaleźć, zanim zostały zaatakowane.
- Dobrze już idę. – odpowiedziała, jednocześnie wstając z miejsca. Zanim jednak wyszła, odezwała się jeszcze do Itachiego:
- Później, do ciebie zajrzę, by zmienić ci opatrunek. – mężczyzna skinął potakująco głową, a ona wyszła razem z Amagawą.
***
Razem z młodą jashinistką, weszła do pokoju oddalonego o kilka metrów. Przekraczając próg pomieszczenia, zobaczyła chodzącą, w tę i z powrotem Kaede. Na ich widok dziewczyna przystanęła i zakładając ręce na piersi powiedziała:
- No w końcu! Już myślałam, że przyjdzie skisnąć mi w tym pokoju, razem z tym trupem! – wskazała na ciało Nagato, spoczywające na łóżku.
- Spokojnie, przecież się nie pali. – odparła czarnowłosa, jednocześnie podchodząc do ciała mężczyzny.- Jeśli chcesz się na coś przydać, to przynieś mi proszę potrzebny zwój. – poprosiła, zwracając się do Miyajimy. Kunoichi zrobiła kwaśną minę, lecz bez słowa udała się po potrzebny przedmiot. Gdy wróciła, podała go liderce. Akane, otrzymawszy zwój z odpowiednią pieczęcią rozwinęła go i położyła na podłodze.
- Połóżcie go tutaj. – poleciła. Kaede i Sachiko, posłusznie wykonały polecenie. Kiedy to zrobiły, Kuroihana przykucnęła przy zwłokach mężczyzny, delikatnie kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Zamknęła oczy i skupiła się na przepływie własnej chakry. Gdy odnalazła swoje wewnętrzne źródło siły, część tej energii skierowała ku martwemu ciału. Po raz kolejny, poczuła jak część jej samej, ją opuszcza. Amagawa i Kaede patrzyły jak zaczarowane, na to co się dzieje z nieboszczykiem.  Energia przepływająca przez niego, dosłownie go odnawiając. Miejsca naruszone rozkładem, wróciły do nienaruszonego stanu zza życia. Był to niesamowity widok. Obie zastanawiały się skąd Akane posiada, tak imponujące i z pewnością zakazane techniki.  Gdy zakończyła technikę, chciała się podnieść, lecz poniekąd uniemożliwił jej to silny zawrót głowy. Tak jak za pierwszym razem, aczkolwiek silniejszy. Cały pokój zawirował jej przed oczyma, jak gdyby znalazła się na rozpędzonej do maksimum prędkości karuzeli.  Stanęła na nogach, robiąc dwa chwiejne kroki w tył, tym samym starając się utrzymać równowagę. Sachiko widząc, że z przyjaciółką dzieje się coś niedobrego, natychmiast do niej podbiegła. Schwyciła ją pod ramę, jednocześnie chroniąc ją przed upadkiem.
- Wszystko w porządku? – zapytała, niespokojnie marszcząc brwi. Wykonanie tej techniki po raz drugi w tak krótkim czasie, musiało być niebezpieczne. Dziewczyna martwiła się o Akane, zastanawiając się nad poważnymi skutkami ubocznymi tego jutsu.
- Tak. Po prostu trochę kręci mi się w głowie. – odparła, uśmiechając się blado.
- Powinnaś odpocząć, – stwierdziła młoda kunoichi, sadzając Kuroihane na posłaniu.
- Nic mi nie jest. – broniła się czarnowłosa.
- Mała ma rację, lepiej odpocznij. Martwa na nic się nam nie przydasz. – stwierdziła oschle Miyajima.
- Kaede! -warknęła Sachiko. – Jeszcze jedno słowo, a odetnę ci ten zakuty, durny, łeb! -uniosła się, patrząc na nią wrogo.
- Sachiko….- Akane dotknęła jej ramienia, starając się ją uspokoić.
- Kaede, ma rację…pójdę się położyć. Niech któraś z was go popilnuje, zawołajcie mnie jeśli się obudzi. – oznajmiła, wolnym krokiem zmierzając do drzwi.
- Poradzisz sobie, czy cię odprowadzić? – zapytała Amagawa.
- Dziękuję, dam sobie radę. – odpowiedziała i wyszła z sypialni.
- To która z nas stoi na warcie? – zapytała jashinistka, po wyjściu liderki.
- Na mnie nie licz. Dość się tu nasiedziałam. – mruknęła starsza kunoichi zostawiając swoją rozmówczynię samą z nieprzytomnym shinobi.
CDN

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 10: Przeciwne strony

Dyszała ciężko, nieco zmęczona ciągłym unikaniem błyskawic i innych ataków skierowanych w nią, przez młodego Uchihe. Nie wiedziała , jak długo przyjdzie jej jeszcze bronić się w ten sposób. Natomiast wiedziała, że niedługo wyczerpią się jej siły, ale za pewne właśnie o to chodziło jej wrogowi, żeby ją zmęczyć. Zapewne tylko czekał na odpowiedni moment, jak sęp czekający aż jego przyszła ofiara opadnie z sił, a on będzie mógł przystąpić do zadania ostatecznego ciosu. Musiała zebrać siły i obmyślić dalszy plan działania. Miała nadzieję, że Megumi udało się bezpiecznie dotrzeć do ich kryjówki. Pozostało jej czekać, aż ktoś przybędzie jej z pomocą, więc do tego czasu musiała utrzymać się na nogach i nie dać przeciwnikowi satysfakcji z wygranej. W pewnym momencie, nim zdążyła się zorientować  co się dzieje, usłyszała świst stali, a po niej przeszywający ból w prawym ramieniu.
- Teraz już nigdzie nie uciekniesz. – oznajmił lodowatym głosem, Sasuke.
- To się jeszcze okaże. – wycedziła przez zęby Shinani i chwyciła za ostrze miecza, by wyciągnąć je ze swojego ciała. Jednak, gdy tylko to zrobiła, zrozumiała, że popełniła ogromny błąd. Chłopak uśmiechnął się złowrogo, po czym naładował swoją broń, energią Chidori. Elektryczna siła przeszła prosto z ostrza na jej  ciało. Boleśnie i skutecznie ją obezwładniając. Zielonowłosa zacisnęła z bólu zęby, hamując narastający w gardle krzyk. Kilka sekund później, opadła bezwładnie na ziemię, ogłuszona.  Czuła się tak, jakby ktoś odciął ją od wszystkich zmysłów. Nie była wstanie się poruszyć. Jedyne z czego zdawała sobie sprawę, to szum krwi w jej uszach, który skutecznie uniemożliwił jej odbiór jakichkolwiek innych dźwięków z otoczenia. Kiedy dziewczyna legła na ziemię na wpółprzytomna, Sasuke podszedł do niej, chwytając ją za wysoki kołnierz jej płaszcza i uniosł dziewczynę do góry.
- Teraz gadaj co wiesz. – zażądał. Shinani spojrzała na niego z pod przymrużonych powiek, lekko krzywiąc się z bólu.
- Wal się. – Uchiha słysząc jej słowa, zacisnął mocniej pięść na materiale.
- Nie igraj ze mną. – odparł chłodno, a w jego oczach pojawił się Wieczny Mangekyo Sharingan. – Skoro nie chcesz mówić dobrowolnie, to widocznie muszę cię do tego zmusić. – warknął. Usiłował uwięzić kunoichi w swoim genjutsu, jednakże ta uparcie zaciskała powieki.
- Otwórz oczy. – rozkazał.
- Nigdy.
- Rób to co ci każę, w przeciwnym wypadku otworzę ci je siłą, a następnie ci je wydłubię. – zagroził, lecz widząc, iż dziewczyna za nic nie zmieni zdania, postanowił przejść do zrealizowania swojej groźby. Już miał zagłębić palce w jej oczodołach, kiedy nagle usłyszał inny, donośny i pewny siebie kobiecy głos:
- Zostaw ją! – z początku Uchiha pomyślał, że to tamta blondynka wróciła by pomóc przyjaciółce, lecz gdy się odwrócił, na olbrzymim złotym ptaku  spostrzegł kobietę o długich, czarnych włosach, przyodzianą w błękit. Obok niej stała niższa, brązowowłosa dziewczyna. Nie mógł jednak uwierzyć w to, kogo zobaczył obok nich. Był to Itachi we własnej osobie. Jego przeczucia były prawdziwe, ale nie potrafił zaakceptować tej świadomości. Zastanawiał się jak to możliwe…- Czyżby znowu użyli wobec niego Edo Tensei? Nie, to nie możliwe wygląda zbyt naturalnie….- Sasuke znalazł się w takim osłupieniu, iż mimowolnie puścił dziewczynę, która słysząc głos swojej wybawczyni, uśmiechnęła się gorzko. Kilka sekund później nieznane mu kunoichi, wraz z jego bratem wylądowali na ziemi. Z początku nikt nic nie mówił, ani nie ruszał się ze swojego miejsca. Zapanowała dudniąca w uszach cisza, którą dopiero po jakimś czasie przerwał głos Sasuke:
- Itachi? To naprawdę ty? – zapytał w dalszym ciągu nie dowierzając. Na to pytanie starszy Uchiha, przytaknął kiwnięciem głowy, po czym zrobił kilka kroków w stronę swojego brata.
- Miło cię znowu widzieć Sasuke. – odparł, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Itachi nie mógł się nadziwić, że jego młodszy, mały braciszek tak szybko wyrósł na dorosłego mężczyznę. - Jak ten czas leci…-pomyślał. Ostatnim razem gdy go widział, miał jakieś siedemnaście lat. Zastanawiał się ile to lat minęło od jego śmierci… wyglądało na to, że co najmniej kilka. Postanowił, że później musi o to zapytać Kuroihane.
- Co ty tutaj robisz? Czy, ty nie powinieneś….
- Być martwy? Owszem… – dokończył za niego Itachi.
- A więc jak?
- Pozwól najpierw, że to ja cię o coś spytam… Nadal masz zamiar zniszczyć Konohę?
- Tak…wiem, że zawsze robiłeś wszystko, by chronić wioskę, ale chcę by nasz klan odzyskał swoje dobre imię. – oznajmił.
-  To nic nie da… – odpowiedział spokojnie, lecz bystre oczy Akane dostrzegły cień żalu w jego obliczu.
- Doprawdy? Moim zdaniem, to zdziała bardzo wiele… – odparł, po czym przeniósł swój wzrok na stojące obok jego brata kunoichi.
- Kim jesteście? – skierował ku nim swe pytanie, jednak po ich wzroku domyślił się, iż nie ma co liczyć na odpowiedź. – To któraś z nich
cię ożywiła? – Itachi nie wiedział co ma odpowiedzieć, więc również milczał.
- To ja jestem za to odpowiedzialna. – przyznała Akane, występując kilka kroków na przeciw chłopaka. Sasuke ponownie na nią spojrzał. Nie wydawała się silna. Zastanawiał się w jaki sposób ściągnęła tutaj jego brata i jak udało jej się go przekonać na swoją stronę. Pomyślał nawet, że go kontroluje, choć nic na to nie wskazywało.
- Po co to zrobiłaś? – zapytał wprost.
- By cię powstrzymać. – wyjaśniła.
- Powstrzymać? – słysząc to, Sasuke zaśmiał się kobiecie w twarz. – Dawno nie słyszałem, tak absurdalnej rzeczy. – zakpił, uśmiechając się wrednie.  Z szybkością błyskawicy, zaatakował Kuroihane. Dziewczyna była zaskoczona szybkością z jaką się poruszał. Nim zorientowała się co się dzieje, ostrze chłopaka już zmierzało w kierunku jej klatki piersiowej. Było za późno, by dobyła swojej katany i odparła atak. Na jej szczęście, Itachi zareagował szybciej niż ona i zdołał osłonić ją przed ciosem. Miecz Sasuke wbił się boleśnie w dłoń mężczyzny, który przytrzymując ręką klingę zapobiegł zadania śmiertelnej rany.
- Dlaczego ją bronisz? – zapytał, nie kryjąc zaskoczenia, jego czynem.
- Kuroihana – san, poprosiła mnie o pomoc, a ja się zgodziłem, ponieważ nie pozwolę, abyś zniszczył Konohę i zburzył spokój w świece ninja.
- I myślisz, że zdołacie mnie powstrzymać? Przykro mi bracie, ale nie uda wam się tego dokonać. Nikt mnie nie powstrzyma nawet ty. – oznajmił, po czym wykonał technikę przywołania. W mgnieniu oka pojawił się wielki jastrząb. Uchiha wskoczył na jego grzbiet, po czym odleciał w kierunku znanym tylko dla siebie. Itachi patrzył w bezruchu na odlatującego brata, nie wiedząc co myśleć o jego zachowaniu.  Sachiko przyglądała się całemu zdarzeniu w milczeniu, tak jak obiecała Akane, lecz teraz widząc jak ich wróg się oddala, była gotowa za nim ruszyć i wyzwać go na pojedynek. Jednak w ostatniej chwili została powstrzymana przez liderkę.  Następnie czarnowłosa spostrzegła, Shinani, która odzyskawszy władzę nad ciałem, próbowała się podnieść.  Przez to całe zamieszanie prawie by o niej zapomniała. Natychmiast do niej podbiegła, pomagając jej się podnieść.
- Dzięki. – powiedziała zielonowłosa.
- Jesteś cała?
- Tak, nic mi nie jest. – odparła, wspierając się na ramieniu przyjaciółki.
- To dobrze. – odezwała się do kunoichi, po czym zwróciła się do Itachi’ego i Amagawy:
- Wracajmy, nic tu po nas.
CDN

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 9: Szlachetne serce.




Akane właśnie zmierzała w stronę swojego pokoju, kiedy usłyszała jakiś hałas na zewnątrz. Coś uderzyło głucho o ziemię. Nie wiedziała dlaczego, ale zaniepokoił ją ten dźwięk. Postanowiła sprawdzić co to takiego. Wychodząc na powietrze, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed kryjówką znalazła ranną Megumi, która usilnie próbowała się podnieść. Kuroihana nie tracąc czasu, podbiegła natychmiast do Iwasaki.
- Megumi – san! Co się stało? – zapytała, ze zmartwioną miną, jednocześnie pomagając jej wstać. Blondynka oparła się na ramieniu liderki i z jej pomocą, podskakując na jednej nodze, dotarła na płaski głaz na którym mogła usiąść.
- Gdzie Shinani? – dopytywała się ciemnowłosa.
- Zostałyśmy niespodziewanie zaatakowane. – odparła złotowłosa.
- Przez kogo?! – dociekała zdenerwowana i zmartwiona Akane.
- Uchiha Sasuke.  - odpowiedziała, zaciskając nerwowo ręce w pięści.
- Jak to?!
- Wracałyśmy z wioski deszczu, gdy nagle spotkałyśmy go na swojej drodze, jak siedział pod drzewem. Powiedział, że ma do nas kilka pytań. Naturalnie rzecz biorąc, nie zamierzałyśmy mu na nie odpowiadać i tak się wszystko zaczęło. – wyjaśniła pokrótce.
- Niech to szlag! – wykrzyknęła brunetka. – Co z Ishimurą? – dodała po chwili.
- Została, by odwrócić jego uwagę. Nie chciałam jej zostawiać samej, ale z ranną kostką i tak na nie wiele bym się jej zdała, więc postąpiłam zgodnie z jej prośbą i przyleciałam tutaj powiadomić cię o całym zdarzeniu.
- Seiko – san! – Kilka sekund później z kryjówki wyszła zawołana kobieta.
- Tak? Akane? – zapytała, nie wiedząc z początku co się stało.
- Zajmiesz się Megumi? Jest ranna.
- Oczywiście. – przytaknęła, po czym wróciła się do jaskini, po środki pierwszej pomocy. Kiedy Miwa zabrała się za opatrywanie rannej kunoichi, Kuroihana udała się do wnętrza groty.  Żwawym i nerwowym krokiem przemierzała ciemny hol, już miała skręcić w stronę magazynku, kiedy zatrzymał ją głos Itachiego.
- Co się dzieje? – zapytał, stojąc oparty o framugę drzwi do swojego pokoju.
- Dlaczego miałabym ci powiedzieć? – odparła ostrzej niż zamierzała. – W końcu nie wiem po czyjej stoisz stronie. – dodała już łagodniej i nieco ściszonym głosem. Nie czekając na jego odpowiedź, poszła w zamierzone miejsce. Uchiha, patrzył za odchodzącą kunoichi przez chwilę, nie wiedział czemu, ale jej słowa poruszyły jakąś uśpioną cząstkę w jego sercu. Zacisnął nerwowo pięści na materiale swoich spodni. Nie mógł tak tego zostawić, za wszelką cenę musiał dowiedzieć co się wydarzyło, że Akane straciła częściowo swój spokój ducha. Natomiast Kuroihana zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Jak powinna postąpić? Nie wiedziała… Wyposażyła swój ekwipunek, po czym udała się do swojej sypialni, po katanę. Ostrze jej miecza zostało starannie wykute, lśniąc srebrzystym blaskiem w słonecznym świetle. Klinga broni, została przyozdobiona jedwabiem w kolorze mlecznej perły. Jelec w kształcie płatka śniegu został wykonany z białego złota. Miał on za za zadanie oddzielać rękojeść od ostrza, zabezpieczając rękę wojownika przed zsunięciem się dłoni na brzytwę. Pochwa katany, została pomalowana na biało i przyozdobiona takimi oto płatkami śniegu. Po umieszczeniu broni na plecach miała zamiar udać się z odsieczą do Shinani, jednak kiedy otworzyła drzwi swojego pokoju w progu zastała czatującą na nią Sachiko.
- Dowiedziałam się wszystkiego od Seiko – san, idziesz wesprzeć Shinani, prawda? – zapytała prosto z mostu.
- Nie idę jej wesprzeć, idę przerwać tą walkę. – oznajmiła brunetka.
- Przerwać? Jak zamierzasz to zrobić? Masz zamiar pozbyć się tego Uchihy? Mam rację? – dociekała.
- Nie, to jeszcze nie czas na walkę.  - oznajmiła liderka.
- Jak to nie? To idealny moment! – upierała się Amagawa.
- Nie, to najgorsza sytuacja w jakiej mogłyśmy się znaleźć. – podsumowała, kiwając przecząco głową.
- Nie sądzę, by Sasuke był w stanie pokonać nas wszystkie. – brązowowłosa nie podzielała zdania swojej rozmówczyni.
- Oceniasz siły wroga zbyt łatwo i zbyt szybko. Wierz mi, to nie jest najlepsze posunięcie.
- Ale…
- Akane – san ma rację. – Sachiko, aż podskoczyła na dźwięk, niskiego i chłodnego tonu głosu, który należał do Itachiego. Mężczyzna już od dłuższego czasu stał za rogiem, ukryty w mroku, by dowiedzieć się czegoś o tym, co się wydarzyło.
- Nikt ci nigdy nie mówił, że czyichś rozmów się nie podsłuchuje?! – Amagawa zapytała patrząc krzywo na Uchihe. Akane zmarszczyła brwi, również niezadowolona z faktu, że shinobi je szpieguje. Kunoichi była wdzięczna towarzyszce, za to, że wyręczyła ją w skrytykowaniu chłopaka. Itachi jednak zignorował słowa Sachiko i nadal chwiejnym, choć już bardziej stabilnym krokiem podszedł do przywódczyni.
- Idę z wami. – oznajmił bez ogródek.
- Skąd pomysł, że ci na to pozwolę? – zapytała kruczowłosa, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie masz innego wyboru. – odparł, głosem całkowicie pozbawionym emocji.
- Czyżby? – zapytała z ironią, unosząc do góry jedną z brwi. Kobieta patrzyła na niego z ostrzegawczym błyskiem w oku, lecz Itachi w dalszym ciągu stał niewzruszony. – Co jeśli ci zabronię? – dodała.
- Zmuszę cię. – odpowiedział beznamiętnie.
- Spróbuj, jeśli masz odwagę. – powiedziała, po czym pewna siebie podeszła do niego na odległość kilku centymetrów. Patrzyli sobie prosto w oczy, mierząc się przez chwilę wzrokiem. Sekundę później w oczach Itachiego pojawił się Mangekyo sharingan. Uchiha aktywował swoją potężną technikę Tsukiyomi. Akane znalazła się w świecie genjutsu, przykuta do czegoś, co wyglądem przypominało krzyż.
- A więc, tak to wygląda. – powiedziała, próbując się poruszyć.
- Znajdujesz się teraz w moim genjutsu. – oznajmił Itachi, pojawiając się jak cień przed dziewczyną. – Czas tutaj płynie zupełnie inaczej, niż w normalnym świecie.  Kilka dni spędzonych tutaj, w rzeczywistości jest tylko sekundą.
- Rozumiem. Masz zamiar trzymać mnie tutaj dopóki się nie zgodzę, byś nam towarzyszył? – zapytała brunetka, jednak nie uzyskała odpowiedzi.
- Dlaczego nie użyjesz wobec mnie siły? Zdajesz sobie sprawę, że czymś takim mnie nie złamiesz, prawda? – spytała, choć nie czekała na reakcję mężczyzny. – Jeśli czegoś natychmiast nie wymyślisz, to już więcej nie będziesz miał okazji mnie tu zatrzymać. – Akane uśmiechnęła się mimowolnie.
- Mówisz w taki sposób, jakbyś była w stanie się stąd wydostać. – odezwał się Uchiha. – na co Kuroihana uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie pamiętasz już co ci powiedziałam, gdy się obudziłeś? Żadne genjutsu, nie jest w stanie mnie zatrzymać. Po tych słowach, kunoichi zamknęła oczy i wyłączyła wszystkie  swoje zmysły. Następnie, skupiła się na znalezieniu obecności użytkownika owej techniki. Bez trudu go znalazła, odróżniając jego chakrę, która w świecie iluzji była aż nadto wyczuwalna. Skoncentrowała się, po czym spróbowała przebić się przez powłokę iluzji i wrócić do rzeczywistości. Nie było to takie łatwe, jak sądziła, ale nie było też nie możliwe, przynajmniej dla niej. Ponieważ nie wykazywała żadnych oznak życia(poza tym, że oddychała) Uchiha zapytał:
- Czyżbyś się poddała? – Jednak Akane milczała, jak zaklęta wiedząc, że za chwilę odzyska wolność i nie myliła się.
Itachi czekał, aż kobieta się podda, wiedział, że nikt nie wytrzyma tam zbyt długo. Postanowił po prostu ją tam uwięzić i nie robić jej dodatkowej krzywdy. Zastanawiał się też dlaczego się nie odzywa i co planuje. Choć jak sądził nie ma sposobu by samodzielnie wydostać się z Tsukiyomi. Uważał tak jednak do czasu. W pewnym momencie, nie wiedząc czemu, poczuł silny ból, wypełniający jego czaszkę. Jakby jakaś niesamowita siła, chciała wedrzeć się w jego umysł. Zachwiał się i opadł na jedno kolano, trzymając się za głowę.
- Boli co? – zapytała sarkastycznie Sachiko, widząc grymas na twarzy Itachiego. – Trzeba było słuchać Akane- neesan, to nie musiał byś przez to przechodzić. – dodała, z drwiącym uśmieszkiem na ustach.
Kuroihana przełamała barierę i czuła jak powraca do świata realnego. Kilkakrotnie zamrugała, jakby obudziła się ze snu, czy ocknęła z zamyślenia.  Gdy się „przebudziła” ból w głowie mężczyzny natychmiast ustał. Itachi był zaskoczony zaistniałą sytuacją. Nie spodziewał się czegoś takiego, to było niesamowite.
- Wszystko w porządku? – usłyszał pytanie z ust czarnowłosej.
- T-tak. – odparł, podnosząc się z powrotem na równe nogi.
- Wybacz, ale nie miałam innego wyboru, jak udowodnić ci, że mam rację, skoro nie wierzyłeś mi na słowo. – powiedziała.
- Jakim cudem? – zapytał, ciężko dysząc, gdyż ból którego przed chwilą doświadczył, dodatkowo nadwyrężył jego siły.
- Powiem ci kiedy indziej… – odpowiedziała i spojrzała porozumiewawczo, na Sachiko, po czym obie ruszyły w stronę wyjścia z kryjówki. Itachi mógł tylko patrzeć jak odchodzą. Nie był w stanie nawet drgnąć. Mimo to zawołał, za oddalającymi się sylwetkami kobiet.
- Kuroihana- san! – kunoichi przystanęła w półkroku na dźwięk swojego imienia.
- Już powiedziałam ci, że….- Czarnowłosa chciała po raz kolejny powtórzyć, że się nie zgadza, by im towarzyszył, lecz wszedł jej w słowo.
- Jeśli, zgodzę się ci pomóc…. pozwolisz mi iść z wami? – zapytał, dysząc. Akane słysząc jego słowa stanęła jak wryta.
- Próbujesz mnie przekupić? – spytała, odwracając się w jego stronę. Itachi nic nie odpowiedział na jej słowa.- Nie musisz się martwić o swojego brata. Nie zabiję go..- O ile nie będzie wymagała tego sytuacja…- dodała już w myślach. – Chcę tylko odzyskać z powrotem swoją przyjaciółkę, która znalazła się w niebezpieczeństwie. – wyjaśniła.
- Proszę… – nalegał, na co kunoichi westchnęła ciężko. Spojrzała na niego i w jego na powrót normalnych oczach, zobaczyła coś, czego nie umiała jednoznacznie określić. Coś w rodzaju troski, braterskiej miłości, tęsknoty?
- Niech ci będzie. – dodała zrezygnowana po chwili namysłu. - Ale obiecuję, że jak będziesz mi utrudniał, życie to nakarmię tobą orła Megumi! Albo dam cię rozszarpać Sachiko i Kaede! – owa kąśliwa uwaga przeszła jej przez myśl.
- Dziękuję.
CDN

piątek, 11 września 2015

Rozdział 8: Niespodziewane spotkanie cz.II

 muzyka
Mężczyzna siedział sobie spokojnie pod jednym z drzew, gdy niespodziewanie do jego uszu dotarły dźwięki rozmowy prowadzonej przez dwie  dziewczyny.  Z początku nie rozumiał sensu ich debaty, gdyż składały się głównie z wyzwisk i ripost. Mimowolnie przysłuchiwał się tej konwersacji. Może dowie się czegoś ciekawego? Chwilę później, okazało się to trafnym posunięciem.  Wywnioskował, że chodzi o jakieś zadanie. Co najważniejsze padły słowa „Konoha” i „ożywić”. Czyżby miał do czynienia ze sprawcą, który porwał ciało Itachiego z grobowca? Tego nie wiedział, ale był pewien, że te panie z pewnością tak. Nieoczekiwanie jedna z dziewczyn zadała mu pytanie, zauważając jego obecność.
- Kim jesteś? – zapytała.
- Dlaczego miałbym ci powiedzieć? – odpowiedział pytaniem na pytanie i podniósł się z ziemi.
- Odpowiedz, póki grzecznie proszę. – ton głosu zielonowłosej z normalnego zmienił się w ostrzegawczy i pewny siebie.
- Myślisz, że się ciebie boję? – zakpił.
- Może powinieneś. – dołączyła się Megumi, patrząc groźnie na mężczyznę.
- Jesteście naiwne myśląc, że możecie mi coś zrobić. – oznajmił, uśmiechając się przy tym arogancko. Sekundę później jego oczy błysnęły czerwienią sharingana. Obie kunoichi natychmiast odwróciły wzrok, zanim zdążył je złapać w swoje genjutsu.
- Ty jesteś..
- Uchiha Sasuke. – dokończył za nią.
- Cholera… jesteśmy w niezłym bagnie. - podsumowała w myślach Iwasaki.
- Teraz pozwólcie, że to ja zadam wam kilka pytań. Po pierwsze: Kim jesteście? Po drugie: Po co wam ciało mojego brata i jak widzę nie tylko jego? – na jego słowa dziewczyny zrobiły kwaśne miny.
- Ty również, jesteś naiwny myśląc, że ci odpowiemy. – odgryzła się złotowłosa.
- Wygląda na to, że żeby się czegoś dowiedzieć, będę musiał użyć siły. Mówiąc to wyciągnął swój miecz, który zawsze miał przy sobie i zaatakował Megumi. Jednak Iwasaki zdążyła dobyć Ninja-to i odeprzeć atak.  Gdy tylko ich ostrza się zetknęły Uchiha użył Chidori, by porazić przeciwnika błyskawicą. Dziewczyna widząc, co się dzieje w ułamek sekundy wypuściła broń z rąk i odskoczyła w tył jak oparzona.
- Niech to szlag! Mało brakowało!. – pomyślała, zaciskając zęby. Spojrzała na towarzyszkę, która w tym czasie stała na straży ciała Nagato. Musiała pamiętać, by się nie rozpraszać i uważnie obserwować swojego wroga. Tymczasem Sasuke, wykonał kolejny ruch, wykorzystując Chidori Senbon. Chwilę później niezliczone ostre błyskawice ruszyły w stronę kobiet. Megumi, która była teraz pozbawiona broni, robiła co mogła, by uniknąć ostrzy błyskawic.  Niestety kilka z nich trafiło ją w lewe ramię i prawą nogę.
- Ty chamie! – warknęła wściekła kunoichi.
- Doton: Chidōkaku! – krzyknęła Shinani. W jednej sekundzie obszar wokół wojowniczek uległ zapadnięciu, dzięki czemu, bez trudu udało im się uniknąć reszty pocisków.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Dobra, mamy chwilę. Co robimy? – Megumi, wypowiadała słowa z prędkością karabinu maszynowego.
- Musimy, poinformować o wszystkim Akane. –  Ishimura odpowiedziała z taką samą szybkością. Blondynka skinęła głową, by następnie wykonać technikę przywołania. W mgnieniu oka obok dziewczyny pojawił się ogromny i dostojny orzeł, którego pióra mieniły się kolorem złota w słońcu.
- Leć i zabierz ze sobą Nagato, ja w tym czasie odwrócę jego uwagę. – rozkazała Shinani.
- Nie ma mowy! Nie zostawię cię tu samą na pastwę losu! – sprzeciwiła się.
- Powiedziałam leć! Nie jestem taka słaba jak ci się wydaje! – krzyknęła. Nagle usłyszały głos antagonisty:
- Długo jeszcze macie zamiar urządzać sobie pogaduszki? – zapytał, po czym cisnął w  nie kolejnymi błyskawicami, lecz tym razem oby dwie kunoichi wskoczyły na grzbiet ptaka i wzbijając się w powietrze, zręcznie unikały ataków. Kiedy były już bezpieczne drapieżnik zniżył lot by zielonowłosa mogła bezpiecznie zeskoczyć na ziemię. W momencie gdy jej stopy zetknęły się z podłożem, Shinani użyła   Doton: Shinjū Zanshu no Jutsu, by dać nura pod ziemię. Kiedy Sasuke zamierzał zaatakować odlatującą Megumi, Shinani wyłoniła dłoń i złapała wroga za nogę.  Nim Uchiha zorientował się co się dzieje, kunoichi zastosowała kolejną technikę, by uwięzić przeciwnika w błotnym mule.  Gdy shinobi ugrzązł w błotnym dole, dziewczyna wykorzystała szansę i wydostała się na powierzchnię.
- Muszę, przyznać, że jesteś całkiem pomysłowa. – rzekł do niej.
- Daruj sobie. – odparła gromiąc go wzrokiem.
***
Megumi leciała, najszybciej jak się dało, byle by zdążyć zanim Shinani stanie się coś złego. Wiedziała, że przyjaciółka jest błyskotliwym i dobrym strategiem, który ma w zanadrzu niejednego asa. Wszakże obawiała się, że i to może okazać się niewystarczające, by pokonać członka słynnego klanu Uchiha. W prawdzie jego członkowie posiadali imponujące umiejętności, które pokonałyby niejednego wspaniałego wojownika ninja. Zagryzła nerwowo wargi i wykonała groźny manewr w lewo, unikając zderzenia, ze szczytem góry. Kilka sekund później  wylądowała, tuż przed wejściem do kryjówki. Zarzuciła sobie na plecy ciało Nagato, po czym zeskoczyła z grzbietu patka na ziemię. Skok ten niestety zakończył się upadkiem, ze względu na nieciekawy stan prawej kostki dziewczyny.
CDN

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 7: Niespodziewane spotkanie cz.I

- Dlaczego, chcesz żebym ci pomógł?  Wskrzesiłaś mnie ze względu na mojego brata?
- Ponieważ potrzebuję pomocy. Sama nie dam sobie rady mimo, że jesteśmy silną drużyną. Tak, masz rację, po części ożywiłam cię ze względu na twojego brata. Możesz być innego zdania, ale osobiście uważam, że możesz wskazać mu inną drogę, niż sianie zniszczenia, śmierci i strachu… – urwała spoglądając na swojego rozmówcę. Jednak twarz Uchihy pozostawała bez wyrazu, jak maska pokerzysty. Nie dało się z niej odczytać żadnych uczuć, czy emocji.
- Jestem innego zdania. Nie znasz go. Jeśli raz sobie coś postanowi, nie spocznie dopóki nie osiągnie zamierzonego celu.
- Nigdy nie pomyślałeś, że możesz się mylić? Co jeśli to ja mam rację?
- Nie wiem… może. Wnioskuję to wiedząc jakim Sasuke jest człowiekiem i jaki ma charakter. – wyjaśnił. Skąd ten pomysł z ożywianiem zmarłych?
- Tak ja już wspomniałam potrzebuję pomocy… powiedzmy, że nie do końca mogłam prosić o to kogoś z żyjących…Tak czy inaczej, nie jesteś jedynym którego zamierzam tutaj sprowadzić.
- Kogo jeszcze chcesz tu ściągnąć? – zapytał mimowolnie, pozostając całkowicie obojętnym.
- Nagato, Deidare i Sasoriego. – odpowiedziała.
- Akatsuki? – Akane przytaknęła skinieniem głowy. – Prosząc o wsparcie kryminalistów to nie najlepszy pomysł. – oznajmił chłodno Itachi.
- Masz rację, jednak potrzeba nam silnych sprzymierzeńców. A członkowie Akatsuki są nie tylko silni, ale także nikt nie spodziewa się was ponownie spotkać, co jest dodatkowym plusem. – wyjaśniła.
- Minusów jest znacznie więcej. – odparł ponuro.
- Na przykład?
- Co zrobisz, jeśli nie zgodzą się z tobą współpracować? – w tym momencie Akane uświadomiła sobie, że Itachi również nie wyraził zgody na współpracę. Zacisnęła nerwowo pięści na posłaniu. Powiedziała zbyt wiele, teraz mogła słono za to zapłacić, jeżeli mężczyzna nie przystanie na jej propozycję. Nieświadomie zdradziła mu tyle informacji… jakaś cząstka dziewczyny chciała mu zaufać, dlatego nie zważała na słowa. Tymczasem druga jej strona była pełna niepewności i nieufności. Skarciła siebie w duchu za tak lekkomyślne postąpienie. Starając się uspokoić swoje nerwy, obiecała sobie, że od tej pory będzie uważała na to co mówi. Pozostało jej wierzyć, iż Itachi nie wykorzysta informacji, których się dowiedział przeciwko niej.  Były członek Akatsuki spojrzał uważnie na Kuroihane, która zacisnęła nerwowo pięści. Wyglądało na to, że pytanie które jej zadał zaniepokoiło ją. Niespodziewanie kunoichi jakby ocknęła się z głębokiego zamyślenia i powiedziała:
- Nie wiem… Może po prostu wymarzę im pamięć i pozwolę żyć dalej? – odpowiedziała z namysłem.
- Żyć? Czemu ich nie zabijesz? W końcu to żaden problem jako, że będą osłabieni, tak jak ja teraz. – Dziewczyna słysząc jego słowa, gwałtownie poderwała się z miejsca i skierowała się w kierunku drzwi.
- To właśnie odróżnia mnie i moją organizację od Akatsuki. Nie zabijam bez powodu, z resztą nie mogłabym tego zrobić…- wyjaśniła, po czym wyszła zostawiając mężczyznę ponownie samego. Uchiha przez chwilę myślał nad odpowiedzią brunetki. Nie chciał jej urazić, lecz cóż mógł zrobić, że stało się inaczej?
***
- Shinani, daleko jeszcze?
- Megumi – chan, proszę cię nie marudź. – odparła zielonowłosa.
- Nie marudzę, tylko się pytam jak długo jeszcze będziemy się wlec? I nie mów do mnie „Megumi – chan” nie jestem małym dzieckiem. – oznajmiła niezadowolona blondynka.
- To prawda, ale marudzisz jak pięciolatka.
- Zamknij się! Do cholery jak spuchną mi kostki od tego ciągłego łażenia, to obiecuję, że mi za to zapłacisz!
- Nie dramatyzuj… – Ishimura westchnęła ciężko, również mając powoli dość tylko, że obecności towarzyszki. – Przecież kilka godzin temu wygrzewałaś się w gorących źródłach! Jesteś śmierdzącym leniem wiesz?
- Taa jasne, jeśli ktoś tu jest leniem to z całą pewnością nie ja! – warknęła Iwasaki.
- No więc kto? – zapytała niewzruszona Shinani.
- Akane.
- Co? Czemu? – zdziwiła się tamta.
- Bo to ona siedzi i nic nie robi, tylko nam rozkazuje. – wyjaśniła z kwaśną miną.
- Nieprawda.
- Nie wcale. Ona nie musi dźwigać na swoich barkach sześćdziesięciu kilogramów i nieść je przez jakieś kilkaset kilometrów!
- Dla twojej wiadomości powiem tylko tyle, że nasza kochana liderka dzisiaj również miała za zadanie udać się do Konohy.  A wioska liścia znajduje się dalej niż wioska deszczu.
- Być może…. Aczkolwiek to nie zmienia faktu, że musiałyśmy wleźć na samą górę jakiejś okropnej wierzy i zabrać stamtąd tego zombie, którego zamierza ożywić.  Byłoby o wiele szybciej gdybyśmy sturlały go z tych schodów! Ale nie! Bo ty zawsze musisz postawić na swoim!
- Megumi, to jest człowiek! nie kukła! – krzyknęła oburzona kunoichi.
- Phi! To nie człowiek to trup!
- No a trup to niby czym jest? Pani mądralińska?
- Zwłokami. – słysząc odpowiedź towarzyszki, Shinani wolną ręką dotknęła czoła.(Facepalm)
- Kobieto… twoja inteligencja momentami mnie powala…
- Mam uznać to za komplement? – zielonowłosa, wywróciła oczami, marząc by w końcu znaleźć się  w kryjówce i zaznać chwili spokoju.
- Zastanowiłaś się chociaż, co by się z nim stało gdybyśmy zrzuciły go z tych schodów, tak jak proponowałaś?
- A co miałoby się z nim stać? – Megumi wzruszyła ramionami.
- Nie pomyślałaś, że mógłby tak zupełnie przypadkiem rozlecieć się na kawałki?
- No i co z tego? Przecież i tak nie żyje, więc co za różnica?
- Jesteś stereotypową blondynką.
- To znaczy?
- Jesteś głupia jak but! W ogóle masz coś takiego jak mózg?!
- Tak, mam! I nie obrażaj mnie, bo jeszcze zobaczymy kto jest mądrzejszy, pani profesor. – Shinani wywróciła oczami. Miała zamiar się odgryźć, ale w tym samym momencie na swojej drodze spostrzegła młodego mężczyznę, siedzącego pod jednym z drzew. Zastanawiała się czy słyszał o czym rozmawiają, jeśli tak tym gorzej dla niego.
CDN

Rozdział 6: Nieufność wobec anioła?

Po wyjściu Akane, Itachi nareszcie został sam. Nie lubił kiedy ktoś naruszał jego spokój, dlatego samotność jak najbardziej mu odpowiadała. Przez jakiś czas leżał nieruchomo na posłaniu nie mogąc się ruszyć. Rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdował. Był to nieduży pokój, skąpany w półmroku, gdzie jedyne źródło światła stanowiły dwie pochodnie palące się po obu stronach komnaty. Oprócz łóżka, w pokoju znajdowała się również niewielka komoda, stojąca w prawym rogu pomieszczenia, oraz zawieszona nad nią półka. Niedaleko drzwi stał niski, kwadratowy stolik, na którym umieszczono stos białych ręczników. Było to jedyne wyposażenie pomieszczenia. Spoczywając w absolutnej ciszy, powróciła do niego nie tylko odbyta rozmowa z brunetką, ale także wspomnienia dotyczące jego ukochanego, młodszego brata, którego jako jedynego zostawił przy życiu, dokonując mordu na całym swoim klanie. - Sasuke… Czy naprawdę twoje serce zostało całkowite pochłonięte przez mrok i chęć zemsty? – zapytał w myślach. - Jeśli taka jest prawda… co chcesz przez to osiągnąć? – zastanawiał się.  Po raz pierwszy od bardzo dawna w jego myślach pojawiły się wątpliwości. Nie wiedział jak ma postąpić ani jaką decyzję podjąć w sytuacji w jakiej się obecnie znalazł. To było jak wybór pomiędzy młotem a kowadłem. Nie chciał po raz wtórny stawać do walki przeciwko Sasuke. Pomimo wszystkich złych rzeczy jakich dopuścił się jego brat, kochał go i zawsze będzie. To nie ulegało wątpliwości. Jednak skoro nie mógł wrócić z powrotem na tamten świat, to czy będzie w stanie bezczynnie stać i patrzeć jak wszystko co kochał, szanował i starał się chronić zostaje doszczętnie zniszczone i staje się niczym? Wiedział, że Sasuke chce zniszczyć Konohę, lecz nigdy nie przypuszczał, że może być świadkiem tego zdarzenia. Kochał swoją rodzinną wioskę i to dla niej poświęcił całe swoje szczęście, zostając jednocześnie skazanym na wieczną tułaczkę po świecie z przylepioną etykietką seryjnego mordercy.  Jego natura pacyfisty nie pozwalała mu w owej sytuacji biernie obserwować tok wydarzeń. Pewna część jego duszy chciała działać w słusznym celu jakim była obrona pokoju. Jako dziecko doświadczył już przykrych skutków wojny i związanej z nią okrucieństw. Kiedyś przyrzekł sobie, że zrobi wszystko co w jego mocy, by nie doszło do kolejnego rozlewu krwi. Sprzeczne uczucia targały jego sercem, umysłem i duszą tak bardzo, że nie mógł dłużej pozostać w bezruchu. Spróbował się poruszyć, lecz jego ciało nadal było w znacznym stopniu zesztywniałe. Jakimś cudem udało mu się usiąść i następnie zsunąć z posłania. Chwiejnym krokiem, trzymając się ściany dotarł do drzwi. Chciał dowiedzieć się gdzie się właściwie znajduje i odszukać kobietę, która była odpowiedzialna za jego powrót do życia. Zdołał przekroczyć próg pokoju, lecz kilka niezdarnych kroków dalej stracił kontrolę, nad nie do końca jeszcze sprawnymi kończynami i upadł bezwładnie na ziemię. W duchu przeklinał siebie za swoją niezdarność. Starał się podnieść, niestety z marnym skutkiem. Ciało odmawiało mu posłuszeństwa, miał wrażenie jakby musiał na nowo uczyć się podstawowych funkcji życiowych. Po nieudanych próbach podniesienia się na równe nogi, stracił wszelkie siły jakie zdążyły się zregenerować w jego mięśniach. Spoczywając na ziemi czuł chłód bijący od skalnego podłoża, który zaczął przenikać w jego sylwetkę. Teraz pozostawało jedynie czekać na czyjąś pomoc, gdyż o własnych siłach nie miał nawet co marzyć. Po upływie nieokreślonego czasu usłyszał w oddali strzępki czyjejś rozmowy. Jednak osoby prowadzące dialog były zbyt daleko, by mógł usłyszeć temat ich konwersacji. Aczkolwiek był pewien, że są to kobiety. Chwilę później, rozległ się dźwięk czyichś kroków, których echo niosło się wzdłuż ciemnego korytarza. Itachi zastanawiał się kogo za chwilę spotka, w głębi duszy mając nadzieję, że tym kimś okaże się Kuroihana. Widocznie los sprzyjał mężczyźnie, gdyż kilka sekund później jego oczom ukazała się smukła sylwetka Akane. Dziewczyna przemierzała korytarz wolnym krokiem, lecz gdy spostrzegła go leżącego bezwładnie na ziemi, natychmiast do niego podbiegła.
- Itachi- san! Nic ci się nie stało? Dlaczego wyszedłeś z pokoju skoro twoje ciało jeszcze nie wydobrzało? – zadała mu pytanie, ale nie dostała na nie odpowiedzi, co niespecjalnie ją zdziwiło. – Pozwól, że pomogę ci wstać. – dziewczyna wiedziała, że sam nie da sobie rady, ale wolała spytać czy życzy sobie jej pomocy. Nigdy nie wiadomo jak mógłby zareagować, a wolała nie ryzykować urażoną męską dumą.  Tym razem uzyskała odpowiedź w postaci lekkiego kiwnięcia głową. Akane przykucnęła przy mężczyźnie i najostrożniej jak potrafiła, pomogła mu wstać. Itachi był nieco zażenowany całą sytuacją. Nigdy nie potrzebował czyjejś pomocy, a już na pewno nie w takim przypadku. Zarzucił jej prawe przedramię na szyję. Delikatna skóra kobiety, była przyjemnie ciepła, w porównaniu z jego zimnymi dłońmi. Niewielka odległość jaka dzieliła ich sylwetki sprawiła, że Uchiha poczuł również słodki zapach jej jedwabnych włosów, pachnących piwonią.
- Trzymaj się mnie, dobrze Itachi – san? – Po raz kolejny przytaknął skinieniem głowy.  Po sposobie w jaki się do niego zwracała uznał, że Kuroihana jest miłą osobą. Podobało mu się to, że dziewczyna używa formy grzecznościowej wymawiając jego imię. Gdyby nie był na nią zły, za to, że go wskrzesiła, ośmielił by się nawet pomyśleć, iż to anioł, nie kobieta. Kunoichi zaprowadziła go z powrotem do pokoju i  posadziła na łóżku.
- Staraj się nie przemęczać, dopóki nie wrócą ci siły, dobrze? – poprosiła, po czym skierowała kroki do wyjścia. W momencie, gdy miała już wyjść Itachi odezwał się:
- Mógłbym cię o coś zapytać? – Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.
- Oczywiście. – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – o co chcesz mnie zapytać? – spytała, siadając obok chłopaka.
CDN